środa, 1 lipca 2015

#56 Zapiski nosorożca

Tytuł: Zapiski nosorożca
Autor: Łukasz Orbitowski
Liczba stron: 280
Wydawnictwo: Sine Qua Non 

Republika Południowej Afryki. Dzikość przyrody, ruchliwe ulice wielkich miast i bezdroża w głębi kraju. Turystyczna rzeczywistość zderzona z brawurowo zreinterpretowanym światem afrykańskich mitów.

Nigdy nie dowiem się, co ludzie, tak serdeczni w pierwszym kontakcie, naprawdę o nas myśleli. Przeczuwam, że wioska w Zululandzie, gdzie zgubiliśmy się w nocy, była najbliżej prawdy, tej prawdziwej Afryki, jaką dane było zobaczyć nam, bogatym turystom, oglądającym świat przez szyby samochodu. Przeczuwam, ale nie wiem. Nie wiem nic. Poza jednym. Coś tam się zdarzyło.

Każda podróż jest darem. A podróż w mentalność tak odległą jest darem szczególnym. Co otrzymaliśmy? Opowieść o jednym z najbardziej fascynujących krajów świata czy szczere wyznanie pisarza, że nie wyjaśni nam Afryki? Ascetyczny dziennik podróży? A może zmysłową, na wpół baśniową włóczęgę przez świat magii i archetypów Czarnego Lądu? Jedno jest pewne: Orbitowski w Zapiskach Nosorożca mówi o Afryce w sposób, w jaki nie zrobił tego nikt do tej pory.

Nigdy nie czytałam książek podróżniczych, czasem tylko Cejrowski, ale to w telewizji. Jednak coś mnie przyciągnęło w tej książce. To chyba ta okładka. Ten śliczny odcień niebieskiego, który przypomina morze na wakacjach, plaża, słońce. "Nie oceniaj książki po okładce", średnio się tego trzymam, więc stwierdziłam, że książka będzie na pewno ciekawa. Hmmm... coś jednak nie wyszło.

Jeśli nie czytałam książek podróżniczych, to wcześniej nie spotkałam się też z książkami Orbitowskiego. Nie wiem czy zawsze tak pisze, ale ten sposób nie przypadł mi do gustu. Przekleństwa, czasami dziwne opisywanie ludzi, jakby byli gorsi od niego i chyba za mało opisów samej Afryki, czyli tego o czym powinna być ta książka. Autor chyba się bardziej skupił na opisywaniu SWOJEJ podróży,  ponieważ głównie mówił o swoich znajomych z którymi tam był, co jedli o czym rozmawiali. Mnie osobiście bardziej by interesowała sama Afryka niż jedzenie, które jadł Orbitowski, ale może jestem dziwna? Może ludzie wolą czytać o jedzeniu...

Dużym plusem według mnie była wstawka ze zdjęciami. Zwierzęta np. pingwiny, słonie, lemury, krajobrazy (góry, morze) oraz zdjęcia miasta. Tutaj poczułam, że w końcu jest to książka naprawdę o Afryce. Zdjęcia naprawdę piękne, aż by się wsiadło do samolotu i poleciało tam od razu.

Druga ciekawą rzeczą i właściwie ostatnią jaka mi się spodobała w tej książce były legendy, opowiastki afrykańskiej ludności. Zapewne były to opowieści z wiosek ,jakiś starszych osób, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dzięki temu możemy poczuć co myślą Ci ludzie, w co wierzą, jak wygląda ich świat, życie. I właśnie te opowiadania czyta się najciekawiej. Tajemniczość, magia, szczęśliwe i smutne zakończenia. Właśnie one pokazują prawdziwe RPA.

Podsumowując, nie ma tu wiele do opisywania. Książka głównie o samym "podróżowaniu", a nie o tym co zwiedzamy. Zdjęcia i opowiastki zdecydowanie ratują tą książkę. Język autora też nie za bardzo nadaje się do pisania książki. Rozmowa z kolegami? Ok, ale nie książka. Raczej nie sięgnę po żadną inną książkę tego autora, a wam, jeśli chcecie poczytać o podróżach, to polecam Cejrowskiego. Chyba sama niedługo po niego sięgnę, bo zbiera dużo pochwał.

Ocena: 3/10

Za możliwość zapoznania się z legendami afrykańskimi dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non.

1 komentarz:

  1. Jeszcze nie czytałam książki podróżniczej, ale na pewno nie zacznę od tej.

    OdpowiedzUsuń